Zabawa była niesamowita, a cały wieczór minął mi bardzo szybko. O dziwo kątem oka kilka razy spoglądałam na Sarę, wirującą w objęciach Karola, która chyba podziela moje zdanie na temat imprezy. Andrzej.. hmm świetny tancerz, przez cały wieczór większość czasu spędzałam właśnie z nim albo na parkiecie, albo przy barze pijąc kolejną już kolejkę toastów. Około godziny 20 po tysiącach przetańczonych piosenek z Andrzejem i nie tylko dane mi było na chwile usiąść i odsapnąć, niestety nie na długo mogłam sobie pozwolić na krótką rozmowę z Mariuszem i Pauliną, którzy również postanowili przesiedzieć ten utwór, w czasie gdy pozostałe pary wręcz prawie zabijały się na parkiecie, z powodu małej ilości miejsca. No ale.. wracając do tematu, nie dane było mi posiedzieć w spokoju i pogadać z Mariuszem na temat klubu, ponieważ ni stąd ni zowąd obok mojej osoby po dosłownie 10 minutach odpoczynku zjawił się Winiar, którego małżonka pochłonięta była tańcem z moich partnerem.. ejj..
-Czy dała by się Pani skusić na jeden taniec ze mną?- zapytał szarmancko, jakby był co najmniej Jamsem Bondem.
-Wątpię, by moje nogi dały radę wytrzymać kolejny taniec na dziesięciocentymetrowych szpilkach- powiedziałam z udawanym smutkiem w głosie, wskazując uprzednio na moje czarne, lakierowane szpile
-Ojj.. no Monika, nie dasz się skusić na taniec z najpiękniejszymi oczami polskiej siatkówki?- zapytał robiąc oczka, niczym kot ze Shreka.
-I jak tu przy was odpocząć?- zapytałam wstając z miejsca i podając rękę Miśkowi.
Niestety po tym tańcu, również nie było dane mi odpocząć, bo tym razem w swoje objęcia złapał mnie Conte, potem Marechal, a potem to chyba cała drużyna... A ostatni taniec przed godziną 23 tańczyłam z Andrzejem, po którym oboje zgodnie stwierdziliśmy, że spacer w czasie imprezy to dobry pomysł. Przed wyjściem jednak, zabraliśmy po kryjomu nasze kieliszki i wino, które miało nam towarzyszyć podczas bezcelowego łażenia po okolicach klubu. Chowając butelkę i kieliszki pod marynarkę Andrzeja wyszliśmy prawie niezauważalni z klubu, z racji tego, iż prawie wszystkie pary nadal wirowały po parkiecie, albo piły kolejne kolejki przy stole. Po kilku minutach chodzenia i rozglądania się za jakimś sensownym miejscem do wspólnych rozmów i skonsumowania trunku odnaleźliśmy małe wodne oczko z ławką na brzegu. Usiedliśmy, a Andrzej nalał do naszych kieliszków wina, którego po chwili już nie było.
-Jak się bawi nasza fizjoterapeutka?- zapytał ze śmiechem w głosie.
-A dobrze, super impreza, tylko mnie trochę nogi bolą- odpowiedziałam, na co siatkarz jedynie się zaśmiał.
-No nie dziwię się, nie dość, że nosisz tak wysokie buty, to jeszcze tańczyłaś chyba ze wszystkimi siatkarzami- powiedział
-Tak Ci tylko zdradzę, że ze wszystkich i tak tańczysz najlepiej- powiedział wypijając uprzednio zawartość kieliszka.
-Dziękuję, ale ty też niczego sobie. No dajesz radę- zaśmiał się ponownie Wrona.
-No wiesz płynie we mnie Malinowska krew, muszę godnie reprezentować moją rodzinę- powiedziałam, na co siatkarz skwitował to śmiechem.
Pogadaliśmy nie tylko o moim tańcu, ale też o starych, licealnych czasach i naszym życiu, o klubie, siatkarzach i o tym jakie lubią kobiety, np. Andrzej lubi wysokie, inteligentne i ładne blondynki, o brązowych oczach. Karol natomiast woli blondynki o niebieskich oczach, zaś Facundo lubi najbardziej brunetki. Po naszej rozmowie można było śmiało stwierdzić, że nie jesteśmy za trzeźwi, co skutkowało tysiącem poruszonych tematów.
-Która godzina?- zapytał Andrzej, po nieco ponad 2 godzinach siedzenia nad wodnym oczkiem z pustymi już kieliszkami.
-O cholera już po 1, czas się zbierać- powiedziałam
-To co zamawiamy taksówkę?- zapytał po chwili Wroniasty
-A twój samochód?
-Spokojnie jutro po treningu go odbiorę- powiedział wyluzowany Andrzej
Po zamówieniu taksówki, weszliśmy jeszcze do klubu, by odstawić kieliszki z winem i poszukać Sary i Karola, którzy przed naszym wyjściem bawili się w najlepsze na pakiecie, który jak sie okazało od ponad 20 minut świecił pustkami.
-A gdzie Sara i Karol?- zapytałam Winiara, który siedział biedny z założonymi rękami na stole i opierał się o niego.
-Pojechali już- skwitował Winiar
W tamtej chwili pod lokal przyjechała taksówka, więc pożegnaliśmy się z resztką siatkarzy i ich partnerek i ruszyliśmy do taksówki, by po około 15 minutach znaleźć się pod naszym osiedlem, gdzie był również samochód Karola, co było oczywiste- ponieważ był naszym sąsiadem, jednak nie to mnie zaskoczyło, raczej fakt, że ,,Wąski'' postanowił pozostać trzeźwy na imprezie...
-To Karol nie pił na imprezie?- zapytałam trochę zaskoczona
-Najwyraźniej nie- odpowiedział chłopak, płacąc za taksówkę i wychodząc z samochodu.
-Dobra to zapraszam na górę- zaprosiłam gestem ręki.
Weszliśmy do klatki i po chwili staliśmy już w windzie, która zawiozła nas na 3 piętro. Delikatnie otworzyłam drzwi wejściowe, byśmy weszli do środka, gdzie w salonie na kanapie siedziała Sara a obok niej Karol.
-Cześć Wam-powiedziałam, gdy zdjęłam z siebie wierzchnią część garderoby.
-Hejka, jak tam impreza?-zapytała panna Szalpuk
-Było super, ale nogi to już mnie dawno tak nie bolały- powiedziałam z grymasem
-Ja bawiłem się fantastycznie- powiedział uradowany Andrzej
-My też- odpowiedział Kłos
-To co Karol zbieramy się, bo mój przyjacielu musisz mnie odwieźć, bo samochód zostawiłem pod klubem, a razem z Moniką wróciliśmy taksą- powiedział Wrona
-Nie wiem jak ty, ale ja jestem bardzo zmęczony i chyba nie mam siły na kolejny kurs po Bełchatowie- odpowiedział sarkastycznie siatkarz, ruszając przy tym zabawnie ramionami, co przypominać miało przeciąganie się.
-Serio stary? Przyjaciela nie poratujesz?
-No dobra, w końcu czego nie robi się dla przyjaciół..- odrzekł po chwili namysłu Karol.
Pożegnałyśmy się z chłopakami, dziękując im za miły wieczór i rozsiadłyśmy się wygodnie na kanapie w salonie. Zgodnie, poprzez skinienia głowami stwierdziłyśmy, że najpierw pod prysznic wejdzie Sara, a potem ja. Po tych czynnościach żegnając się buziakiem w policzek i życzeniu sobie nawzajem spokojniej i dobrej nocy każda ruszyła w stronę swojego pokoju, by oddać się chodź na chwilę krainie Morfeusza, bo jutro czeka nas już prawdziwy dzień pracy w klubie sportowym...
***********
Tak jak obiecywałam jest 6 i relacja Moniki imprezy :D Dajcie znać jak Wam się podoba w komentarzach i jeszcze raz dziękuję za liczbę wyświetleń :) :D <3 Nie przedłużam i do zobaczenia w 7 za tydz w sobotę lub niedzielę :D
Razem z moim dzisiejszym imprezowym partnerem skierowaliśmy się do jego mercedesa. Karol jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi od samochody i zaraz jak wsiadłam zamknął je. Muszę przyznać, że trochę dziwnie się czułam nie tylko ze względu na to, że byłam przyzwyczajona do mojego fiata, a nie do sportowego auta, ale również ze względu na Karola. Co prawda dogadywaliśmy się i to nawet dobrze, ale jego obecność przy mnie wywierała na mnie dużą presje, a moje poliki jakby same czerwieniły się na jego głos.. Nie dość, że był przystojny, to jeszcze szarmancki, a jego styl był wręcz idealny... No ale wracając do sytuacji w samochodzie i mojego skrępowania dla rozluźnienia atmosfery rzuciłam szybko:
-Fajne auto, takie nowoczesne- powiedziałam i delikatnie uśmiechnęłam się do kierowcy.
-A dziękuję, mi też się podoba, ale to jeszcze nie jest samochód moich marzeń, na taki muszę jeszcze trochę popracować- zaśmiał się mój towarzysz.
Po jakiś 30 minutach rozmowy i śmiania się wręcz do łez dojechaliśmy do centrum Bełchatowa i jednego z największych klubów dyskotekowych w tym mieście.
-No to jesteśmy, chodź pewnie wszyscy już czekają..- powiedział chłopak
-No to go- odpowiedziałam, jakbym chciała dodać sobie otuchy, bo nie powiem, stresowałam się...
W czasie gdy Sara wsiadała do samochodu Karola i przygotowywała się mentalnie, tak wnioskuje po jej wyrazie twarzy,ja szłam powoli obok Andrzeja do jego Audi. W przeciwieństwie do Sary nie czułam żadnego skrępowania czy dekoncentracji, wręcz odwrotnie- czułam, że to będzie na prawdę duża i wspaniała impreza.
-No to odpowiadaj co tam u Ciebie, jak było na studiach i jak twoi rodzice- zagaił Andrzej, który wyraźnie chciał mnie chyba przesłuchać.
-No dobrze, studia jak studia- było ciężko, ale jak ktoś ma taki talent jak ja to łatwo je przeżyć- powiedziałam, na co Andrzej się zaśmiał i chyba potwierdził moje słowa skinając głową na 'tak'. - U rodziców też ok, dają sobie radę- dokończyłam. - A u Ciebie? Jak tam?- zapytałam po chwili
-Pytasz o sprawy zawodowe czy prywatne?- zapytał ze śmiechem w głosie siatkarz
-I oto i oto- odpowiedziałam, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o moim dawnym przyjacielu.
-Sprawy zawodowe mają się jasno, grałem, gram i chcę grać, a prywatnie... jestem singlem mającym szczęśliwą i co najważniejsze zdrową rodzinę- odpowiedział po chwili namysłu.
Dojeżdżając na miejsce zobaczyliśmy parkujący samochód Karola i roześmianą Sarę, no nie powiem wyglądali typowo jak para. Znajdując miejsce na parkingu Andrzej zaparkował auto i już po chwili razem z Kłosem i panną Szalpuk kierowaliśmy się do wejścia klubu.
-O są i nasze gwiazdy dzisiejszej imprezy- powiedział na wstępie prezes, chcąc zwrócić uwagę siatkarzy.- No chodźcie chodźcie, czekamy tylko na was- zwrócił się do nas Prezes.
Obie nieco skrępowane i zdenerwowane zajęłyśmy miejsca na środku stolika. Siedziałyśmy jednocześnie obok siebie, ale mając przy sobie naszych partnerów co bardzo nam odpowiadało.
-Cicho cicho.. ogłaszam toast- poderwał się Mariusz.- No więc za dziewczyny, żeby im się z nami miło pracowało- dokończył Mario
-I żeby z nami wytrzymały przynajmniej do końca tego sezonu- zaśmiał się Winiarski
-I dłużej...- tym razem dodał swoje 'trzy grosze' Andrzej.
Po tych wszystkich tostach i życzeniach chłopaków wszyscy złapali za kieliszki z szampanem, by po chwili wypić trunek do dna.
-No to teraz na parkiet- zarządził młody Piechocki.
Chyba nie muszę dodawać, że każdy z siatkarzy na imprezę przyszedł oczywiście z osobą towarzyszącą, dlatego jak na zawołanie już po chwili cały parkiet dosłownie wypełnił się parami wielkoludów z ich dziewczynami, narzeczonymi i żonami.
-To co, mogę prosić?- zapytał z uśmiechem Andrzej.
-No chyba nie mam wyboru- switowałam Wroniastemu. -A wy? Co tak siedzicie, już na parkiet- odezwałam się do Sary rozmawiającej w najlepsze z Kłosem.
-Tą kolejkę sobie odpuścimy- odpowiedział Kłos, jakby czekał na odpowiedni kawałek spod ręki dj.
Kiedy wszyscy siatkarze zameldowali się na środku sali, by oddać się wirowi muzyki zgodnie z Karolem postanowiliśmy posiedzieć i pogadać, unikając tym samym tłoku na parkiecie. Ale nasza zakochana para nie podzieliła naszego zdania, bo po chwili Andrzej szepnął coś na uszko Malinie i ujął jej małą rękę, jakby co najmniej chciał wsunąć na jej palec pierścionek. I po chwili oboje odreagowywali tańcząc.
-To co następny kawałek nasz nie?- zapytał Karol, przerywając moje przemyślenie.
-Jasne, jak chcesz mieć połamane nogi to oczywiście- zaśmiałam się.
-Oj no chyba, aż tak źle nie tańczysz..- bardziej stwierdził niż zapytał Pan Kłos.
-Nie w ogóle, poczucie rytmu to moje drugie imię normalnie- ponownie zaśmiałam się, chcąc wybić z głowy tańczenie mojemu partnerowi.
- No to ja Cię nauczę, chodź fajna nuta leci, idealna do nauki tańca- skwitował Kłos.
-Nie Karol, serio zrobię Tobie i sobie krzywdę..- powiedziałam nieśmiało.
-Jak nie chcesz iść sama to sam Cię zaniosę- powiedział i po chwili poczułam jak tracę grunt pod nogami, za to ląduje w objęciach i 'szybuje' dwa metry nad ziemią.
-Karol puść mnie bo zacznę krzyczeć- próbowałam zaszantażować Karola.
-No to krzycz, i tak nikt Cię nie usłyszy, bo jest za głośno- odpowiedział siatkarz.
Na szczęście po tych słowach ponownie znalazłam się na ziemi i już miałam wracać do stolika, gdy Kłos złapał mnie za rękę, obrócił i objął delikatnie w tali.
-Teraz już mi nie uciekniesz- szepnął do mnie.
-No chyba nie mam jak- pomyślałam w duchu.
Po jakiś dwóch, trzech tańcach rozluźniłam się i poddałam Karolowi, który robił ze mną co chciał, oczywiście tylko na parkiecie. Robiliśmy przerwy tylko na toasty i kolejne kolejki alkoholu, który trzeba niestety przyznać lał się strumieniami. No ale co tam, jak szaleć to szaleć... Po kilku tańcach z rzędu pod pretekstem przypudrowania noska zeszłam z parkietu i wyszłam z dyskoteki, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Wyszłam na taras, oparłam się o barierkę i podziwiałam rozgwieżdżone niebo. Samotność jednak nie była mi dana na długo, bo po chwili poczułam jak ktoś narzuca mi materiał na ramiona. Nie odwróciłam się jednak, bo od razu poznałam te boskie perfumy i ręce, które trzymały mnie za talie. Po kilku chwilach osoba odwróciła mnie i patrzyła prosto w oczy, jakby chciała wyczytać w nich dosłownie wszystko.
-Czyli jednak udało Ci się uciec- powiedział po chwili Karol.
-No widzisz jestem sprytniejsza- odpowiedziałam środkowemu.
-Zaziębisz się jak nie będziesz zakładać kurtki- powiedział
-Oj tam, oj tam, chciałam się tylko przewietrzyć- odparłam nie wiedząc co powiedzieć.
I w tej chwili zdarzyło się coś co miałam w wizji już dłuższy czas. Karol nachylił się i delikatnie musnął moje usta, ja z początku nie protestowałam, wręcz przeciwnie pogłębiłam pocałunek, ale po chwili odzyskałam orientację i postanowiłam wkroczyć do akcji.
-Nie, ja chyba nie mogę- odpowiedziałam z wyraźnym smutkiem w głosie.
-Przepraszam, to moja wina. Wiem, że znamy się tylko dwa, trzy dni, ale ja przy tobie po prostu tracę wszelkie zmysły.. Przepraszam, ale to ty tak na mnie działasz- powiedział Karol, a ja poczułam jak policzki zaczerwieniły mi się.
-Nie Sara, nie udawaj, dokładnie wiesz przecież, że coś do niego czujesz, zaryzykuj, chociaż raz , może przeszłość w końcu pozwoli być Ci szczęśliwą..- słyszałam ten głos w duchu, sumieniu, albo sercu. I zrobiłam to pierwszy raz odkąd zostawiłam byłego, z własnej woli pocałowałam mężczyznę, co najlepsze zrobiłam to świadomie i nie żałowałam. Czułam, że Karol jest inny, nie skrzywdzi mnie, nie zrani moich uczuć tak jak poprzedni. Czułam, że w końcu, , że w końcu znalazłam tego odpowiedniego, a to, że znamy się kilka dni nie robiło na mnie większego wrażenia. Nasz pocałunek trwał może z 10 sekund, ale był czymś wyjątkowym i innym, czymś niezwykłym.
-Nie żałujesz?- zapytał się mnie Kłos
-Nie, ale na razie zostawmy, to w takiej relacji, na więcej nie jestem jeszcze gotowa..- odpowiedziałam
-Rozumiem i poczekam. Na razie bądźmy przyjaciółmi, ale wiedz, że ja czuję do Ciebie coś więcej- powiedział siatkarz. - To co ruszamy podbić kolejny raz parkiet przyjaciółko?- zapytał, na co ja tylko przytaknęłam i po chwili uśmiechnięci ruszyliśmy tańczyć, tak jakby nic się nie wydarzyło.
-W ogóle to gdzie Monia?!- pomyślałam
**************
Wracam po prawie tygodniu przerwy, która tym razem nie była z mojej przyczyny.. moje Wi-Fi potrzebowało lekarza, na szczęście już zostało naprawione i podrzucam Wam do przeczytania 5- czyli przeżycia Sary na imprezie. Monika opowiadać Wam będzie o tej imprezie w 6, na którą już teraz gorąco zapraszam. Pojawi się ona za tydzień w sobotę, a jutro lub w sobotę dodam posta dotyczącego nominacji, którą otrzymałam, także do zobacznia ;* A I JESZCZE RAZ BARDZO DZIĘKUJĘ ZA PONAD 1300 WYŚWIETLEŃ <3 BUZIAKI ZA TO DLA WAS ;*
CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!!!