piątek, 8 września 2017

Myślałam, że lecimy do USA, a nie na Hawaje..- Rozdział 18

  • Perspektywa Sary
Obudziłam się dość wcześnie i jako, że cały ośrodek spalski jeszcze spał, postanowiłam wybrać się na długi spacer i pooddychać świeżym powietrzem. Szybko przemyłam twarz zimną wodą i ubrałam się w zwykłe legginsy i koszulkę. Na odchodne wzięłam też bluzę, bo zwyczajnie nie miałam pewności czy, aby na pewno jest tak ciepło jak mi się wydawało. Wyszłam z ośrodka niezauważona i ruszyłam ścieżką w stronę lasu. Było chłodno, ale gdzie nie gdzie widać już było przebłyski słońca. Zadowolona przemierzałam kolejne kilometry i nabierałam w płuca jak najwięcej powietrza, które pachniało igielnymi drzewami. W ciągu całej tej wędrówki zdążyłam się jednak nieźle zmęczyć, dlatego przysiadłam na chwilę na ławce pod ogromną sosną. Rozejrzałam się niepewnie dookoła i nie za bardzo wiedziałam, którędy w zasadzie tutaj dotarłam. Trochę spanikowana zaczęłam nerwowo oglądać się przed siebie i za siebie na zmianę. W pewnej chwili dotarło do mnie, że się zgubiłam i raczej ciężko będzie mi znaleźć drogę do ośrodka. Na złość nie wzięłam ze sobą telefonu, który był moją ostatnią deską ratunku. Lekko przerażona usiadłam z powrotem na ławce i podciągnęłam nogi pod brodę. Zwyczajnie nie wiedziałam co robić..
  • Perspektywa Moniki
Cała akcja z Arkiem skończyła się na szczęście dobrze i mały obiecał mi, że nic nie powie tacie o moim zgubieniu go przy lodziarni. Gdy tylko z niej wróciliśmy, Mariusz odebrał syna, a ja w spokoju położyłam się spać, nastawiając uprzednio budzik na 7 rano. Miałam wrażenie, że całą noc nie zmrużyłam nawet oka, chyba zbyt bardzo ekscytowałam się wyjazdem. Rano wstałam z łóżka oczywiście nie wyspana, dlatego zaraz po tym sięgnęłam po kubek z kawą. Szybko się ogarnęłam i jakoś dopięłam swoją walizkę, co nie było zbyt łatwe. Weszłam jeszcze na chwilę do swojego pokoju po telefon i próbowałam dodzwonić się do Sary, ale ta nie odbierała. Zaraz potem w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. 
-Gotowa na podbój Stanów? Dawaj walizkę i ruszamy!- powiedział Andrzej
-Aleś się wystroił.. Myślałam, że lecimy do USA, a nie na Hawaje- uśmiechnęłam się na widok niebieskiej koszuli w hawajskie kwiaty, którą miał na sobie mój przyjaciel.
-Jak chcesz to możemy skoczyć też na Hawaje, ale wtedy to już tylko we dwoje maleńka- zaśmiał się siatkarz, po czym skradł mi buziaka, a ja przybrałam kolor buraka na twarzy- No już się tak nie rumień, wiem że to z mojego powodu- kurde zauważył cwaniak.
-Chciałbyś kochaniutki- odpowiedziałam po czym podałam mu moją walizkę, aby zaniósł do swojego samochodu.
-Co ty tam spakowałaś? Kamienie?- spytał przerażony
-Tak, żeby mieć czym w Ciebie rzucić jak mnie zdenerwujesz- zaśmiałam się
  • Perspektywa Sary 
Nie wiem ile czasu spędziłam na ławce, ale zwyczajnie zaczęło mi się już nudzić, co sugerowało, że byłam w lesie wystarczająco długo. Niestety dalej nie znalazłam drogi do ośrodka, a mój ściśnięty od stresu żołądek zaczął dawać o sobie znaki, bo byłam już nieźle głodna... Z każdą minuta wydawało mi się jakby mijała wieczność. Przecież ktoś w końcu musi się zorientować, że mnie nie ma do cholery... Byłam pewna, że chłopcy na pewno już wstali i za pewne zjedli śniadanie, a teraz udają się na trening. A ja jak nie mogłam wydostać się z tego przeklętego lasu, tak dalej tam siedziałam. Brakowało mi już siły, żeby kolejny raz szukać ścieżki, którą dotarłam do tej polany, dlatego znów usiadłam na ławce i z bezsilności zaczęłam się modlić, żeby Karol jak najszybciej znalazł się koło mnie.
  • Perspektywa Moniki
Po jakiś 30 minutach dotarliśmy na lotnisko, gdzie czekali już na nas Wojtek i jego dziewczyna Sylwia. Udaliśmy się wspólnie do odprawy i nim się zorientowałam siedzieliśmy już w samolocie, a stewardessa prosiła, aby wszyscy pasażerowie zapięli pasy. Na początku trochę się bałam, bo odkąd pamiętam bardzo nie lubiłam latać, dlatego gdy tylko wystartowaliśmy ścisnęłam mocno rękę Andrzeja. W pewnej chwili myślałam, że zwymiotuje, bo ostro zaczęło mi się kręcić w głowie, na szczęście w odpowiednim momencie oparłam się o ramię siatkarza i wszystko przeszło. 
-Na pewno wszystko dobrze? Nie chcę, żebyś przez cały lot gorzej się czuła, bo trochę w tym samolocie spędzimy czasu- powiedział środkowy
-Już jest ok, za chwilę wezmę jakąś tabletkę i na pewno przejdzie- odpowiedziałam
I w tej właśnie chwili poczułam, że koniecznie muszę znaleźć się w łazience i na szczęście zdążyłam dobiec do samolotowej toalety... Zwróciłam dokładnie całe moje śniadanie i zanosiło się, że to nie koniec. W pewnej chwili poczułam jak ktoś złapał końce moich włosów i uniósł je w górę. Nawet nie patrzyłam na tą osobę, bo byłam pewna, że to Andrzej, który po całej tej akcji pomógł mi przemyć twarz i wrócić na miejsce siedzące. Nic więcej z tego lotu nie pamiętam, bo jak tylko znów usiadłam środkowy mocno mnie przytulił, a ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową i zwyczajnie zasnęłam.
  • Perspektywa Sary
Otworzyłam oczy i dalej widziałam tylko las. Musiało być już popołudnie, bo słońce coraz bardziej zniżało się ku horyzontowi. Czyli dalej nikt mnie nie znalazł. 
-Chyba już tu zginę- powiedziałam sama do siebie
Nagle usłyszałam szum liści, który nieźle mnie przestraszył. Ktoś szedł w moją stronę. Schowałam się za ławką, bo zwyczajnie nie wiedziałam czy jest to któryś z chłopaków czy może jakiś dzik czy łoś. W duchu modliłam się, żeby to był któryś z chłopaków... Czułam, że postać zbliżała się coraz bliżej i bliżej. Nerwowo zaczęłam stukać paznokciami o ziemie. W pewnej chwili ogromna gałąź sosny odsunęła się i zza niej wyszedł nie kto inny jak Kłos.
-Boże Karol znalazłeś mnie!- krzyknęłam i wręcz rzuciłam się na chłopaka.
-Jezu Sara cały ośrodek Cię szuka już od rana.. zwariowałaś co ci odbiło, żeby samej chodzić po lesie?- słychać było w jego głosie nutkę zdenerwowania i zestresowania.
-Przepraszam- a ja się zwyczajnie rozryczałam, jak zwykle- Chciałam tylko się przejść- dodałam ze łzami w oczach
-Już dobrze, po prostu się o Ciebie bałem- na szczęście chłopak szybko się uśmiechnął i przytulił mnie- Chodź wracamy!
Gdy tylko dotarliśmy do ośrodka udaliśmy się na stołówkę, bo już myślałam, że umrę z głodu. Oczywiście dostałam jeszcze na koniec pogadankę od chłopaków, Stephana i oczywiście Artura o tym jak było to nieodpowiedzialne i niebezpieczne. Miałam wrażenie, że od teraz jak tylko ich spotkam, będą mi to wypominać do końca życia... Pogadałam jeszcze z nimi chwilkę, po czym szybko zamknęłam się w swoim pokoju. Zdążyłam się tylko umyć, bo ze zmęczenia usypiałam na stojąco. A gdy tylko położyłam głowę na poduszce od razu zasnęłam. Byłam naprawdę bardzo zmęczona.
  • Perspektywa Moniki
Tak naprawdę nie wiem kiedy dolecieliśmy.. Przez całą podróż źle się czułam i marzyłam, abyśmy już znaleźli się na miejscu. Gdy tylko opuściliśmy lotnisko zamówiliśmy taksówkę i udaliśmy się do naszego hotelu, bo zwyczajnie było już późno. Mięliśmy jakiś problem przy zameldowaniu się, co wyraźnie przedłużyło nasze czekanie... Na szczęście zanim zdążyłam się zdenerwować dostaliśmy klucze do pokojów, jak się okazało tylko dwóch niestety.. Choć w sumie mało mi to przeszkadzało. Po kilku chwilach udało nam się windą dotrzeć na odpowiednie piętro, na którym pożegnaliśmy się z naszymi towarzyszami podróży i skierowaliśmy do pokoju nr 211, w którym mięliśmy urzędować przez najbliższe dni. Andrzej otworzył kluczykiem pokój, a ja zamarłam... był przepiękny, iście królewski. Kiedy ja przechadzałam się po naszym apartamencie, zaglądając dokładnie do chyba każdego zakamarka, podszedł Andrzej z wyraźnie zaniepokojoną miną..
-Mamy w pokoju tylko jedno łóżko i to małżeńskie- powiedział na spokojnie, po czym zaczął się drapać po karku
-Jak to?- krzyknęłam prawie przerażona, nie myślałam że przyjdzie nam spać razem już na pierwszych wspólnych wakacjach..
-Cóż... To jak to rozwiążemy?- siatkarz oparł się o umywalkę w łazience, w której właśnie staliśmy.
-Wyznaczymy linie po środku łóżka i połowa jest twoja, a połowa moja. A jak tylko któreś ją przekroczy za karę idzie spać na tę małą kanapę w salonie- powiedziałam już nieco spokojniej- Umowa stoi?
-Stoi- odparł pewnie siatkarz
Jako, że nie przywykliśmy jeszcze do zmiany czasu, jakoś godzinę później skrupulatnie wyznaczyliśmy moim paskiem od spodni linię po środku łóżka i położyliśmy uważając, aby jej na pewno nie przekroczyć.. A kiedy byłam pewna, że Andrzej już śpi i ja udałam się w krainę Morfeusza, bo jak na jeden dzień miałam dość wrażeń..




**************
WRACAM. POWOLI, ALE WRACAM. Nie ukrywam, że rozdział na górze jest według mnie mocno średni, ale po takiej przerwie ciężko jest napisać cokolwiek... Pisałam go przez cały sierpień i trochę się namęczyłam, ale mam nadzieję że było warto.. Mam jeszcze jedną malutką prośbę, proszę aby Ci którzy tu pozostali napisali choćby jeden króciutki komentarz, bo chcę wiedzieć, czy jest w ogóle jeszcze choćby jedna osoba, która czyta te wymyślone bzdury i ma z tego taka samą radochę jak ja kiedy czytam inne blogi...
Nie wiem kiedy dodam następny rozdział, bo najpierw trzeba go napisać, ale mam nadzieję, ze uda się to w ciągu najbliższych 2 tygodni... 
DZIĘKUJĘ, JEŻELI JESZCZE TU JESTEŚCIE! BUZIAKI I OGROMNY SZACUN DLA WAS! 



piątek, 10 marca 2017

Blog zostaje zawieszony...

Uwierzcie mi, że nie przychodzi mi łatwo tego oznajmiać, ale niestety nie pozostaje mi już nic innego.. 
Z przykrością informuję, że BLOG ZOSTAJE ZAWIESZONY NA CZAS NIEOKREŚLONY!
Przepraszam, bo wiem, że większość z Was czekała już od dłuższego czasu na nowy rozdział, ale w moim życiu pojawiły się trochę ważniejsze priorytety.. Niedługo będę pisać test gimnazjalny i walczyć o jak najlepsze oceny na koniec roku, aby dostać się do wymarzonego liceum, gdzie poziom jest bardzo wysoki, oprócz tego przygotowuję się do konkursów i siedzę w miarę możliwości wiele godzin w książkach. Nie mam za dużo czasu wolnego, a jak już trochę go mam to albo leci właśnie mecz w telewizji, albo z zmęczenia śpię, albo wena i pomysł na nowy rozdział całkowicie ucieka mi z głowy. Zatrzymałam się na jakimś poziomie i czuję, że bez jakiejkolwiek przerwy nie wzniosę się dalej... Zaczynając tego bloga nigdy nie chciałam w żadnym momencie go zawiesić, ale przychodzą w życiu takie chwile, że szybko zmienia się zdanie i opinię, poprzez różne sytuacje. Uwierzcie że nie jest prosto napisać coś, kiedy na głowie ma się masę innych rzeczy, dlatego potrzebuję czasu i odpoczynku, a nie zamartwiania się kiedy będę miała choć chwilę wolnego na to, żeby przysiąść do laptopa i wreszcie coś napisać... Na dzień dzisiejszy inne moje plany są po prostu ważniejsze. Nie chcę, żeby ten blog i pasja jaka zrodziła się we mnie do pisania, uciekły gdzieś na bok czy zostały zaprzepaszczone, dlatego odsuwam się od nich na chwilę, by za jakiś czas móc do nich wrócić ze zdwojoną energią i nowymi pomysłami. Jedyne co mogę Wam obiecać to moje słowa, że na pewno tu wrócę i dokończę to co zaczęłam kilka ładnych miesięcy temu... Mam nadzieję, że rozumiecie moją decyzję i nie macie mi jej za złe. Pozdrawiam!

sobota, 14 stycznia 2017

Rozdział 17- W takim razie bardzo mi miło

  • Perspektywa Sary
Jestem właśnie w drodze do Spały. Na zegarku tuż przed chwilą wybiła godzina 10, a ja dojeżdżałam już do ośrodka sportowego. Jeszcze przed podróżą pożegnałam się z Moniką, która jutro wybywa do Stanów na jej wymarzone wakacje z Andrzejem. Ja jako zwolenniczka wakacji w Polsce zamówiłam już bilety na finał Ligi Światowej, w których Polska jest gospodarzem rozgrywek. Cóż przy okazji będę miała trochę czasu, żeby pozwiedzać stolicę Małopolski... Na rozmyślaniu o planach na wakacje, śpiewaniu radiowych piosenek i rozmowie z tatą, który zapewnił, że Artur niczego się nie domyśla- zleciała mi kolejna godzina jazdy... Zanim się obejrzałam parkowałam już samochód na parkingu i wirowałam nad ziemią w rękach Kłosa, który dotrzymał obietnicy i czekał na mnie przed ośrodkiem punktualnie o 11. 
-Strasznie się cieszę, że zdecydowałaś się przyjechać- powiedział siatkarz, po czym obdarował mnie jeszcze jednym buziakiem.
-W takim razie bardzo mi miło- odpowiedziałam, po czym Karol złapał mnie za rękę i oprowadził po ośrodku przygotowań olimpijskich.
  • Perspektywa Moniki
Gdy Sara wyjechała w odwiedziny do Artura i Karola ja na spokojnie pakowałam swoje walizki na podbój USA. Byłam strasznie podekscytowana, bo podróż do Stanów od zawsze była moim marzeniem. Miałam nadzieję, że nic nie popsuje moich, w sumie naszych wakacji i będę mogła w spokoju odpocząć od codzienności i ciągłego zabiegania pomiędzy naszym biurem a halą w Energii.. Marzyła mi się ogromna plaża, jeszcze większe morze i ja- opalająca się na leżaku, ale znając Andrzejka pewnie wybierze wakacje w formie zwiedzania, cóż na to też nie będę narzekać, w końcu jadę do Stanów.
Po spakowaniu się i dokładnym przejrzeniu czy niczego na pewno nie zapomniałam, włączyłam telewizor i wygodnie ułożyłam się na sofie. Nie dane mi było jednak zbyt długo wylegiwać się, bo zaraz po usadowieniu się, musiałam wstać i otworzyć drzwi, do których ktoś niemiłosiernie pukał...
-Wlazły czy Ciebie już całkiem pogięło? Chcesz mi drzwi rozwalić?- zapytałam z politowaniem.
-Przepraszam, może faktycznie trochę przesadziłem z tym pukaniem- zaśmiał się siatkarz- Ale to bardzo pilna sprawa- zapewnił dodając.
-W czym mogę służyć? W ogóle co ty tu robisz? Myślałam, że jesteś na wakacjach...- odpowiedziałam.
-Byłem ale wróciliśmy wczoraj w nocy, bo Paulina się rozchorowała, stąd moja wizyta- zakończył, po czym dodał- Mogłabyś się zająć Arkiem? Tylko przez kilka godzin, bo ja i Paulina musimy jechać do jej rodziców, a potem do lekarza, a to trochę daleko stąd i nie chcemy brać małego, żeby się przypadkiem nie zaraził...
-Dobra, ale postawisz mi za to ogromną pizze, na którą mam ochotę już od zeszłego tygodnia- powiedziałam, po czym obydwoje się zaśmialiśmy.
-Nie ma sprawy. Dzięki jesteś wielka- krzyknął na koniec Mariusz, po czym uściskał mnie tak, jakby co najmniej chciał mnie udusić.- Arka przywiozę za chwilę- zapewnił i wybiegł z mieszkania. 
Cóż w pilnowaniu dzieci nie jestem najlepsza, więc może właśnie nadeszła okazja, żeby to zmienić, chociaż i tak czułam, że to nie najlepszy pomysł, ale przyjaciołom trzeba pomagać...
  • Perspektywa Sary
Karol tak mnie wymęczył zwiedzaniem spalskiego ośrodka, że po pokazaniu mi pokoju, szybko się z nim pożegnałam i upadłam zmęczona na łóżko... Musiałam poleżeć z dobre dziesięć minut by unormować oddech i być wstanie wstać. Ale gdy w końcu mi się to udało ruszyłam ku stołówce, ponieważ zbliżała się pora obiadowa. Nie powiem, bo trochę się stresowałam, miałam w końcu wtedy poznać wszystkich kadrowiczów. Denerwowałam się też reakcją Artura, nie wiedziałam czy się ucieszy, czy będzie bardziej zmartwiony, że przyjechała do niego starsza siostra, żeby go popilnować... Po chwili jednak zebrałam się na odwagę i przekroczyłam próg stołówki razem z towarzyszącym mi Karolem.
-Ej ferajna, posłuchajcie. To moja przyjaciółka- Sara- ogłosił całej grupie Karol- Sara poznaj chłopaków- skierował teraz swoje słowa do mnie.
-Cześć wszystkim- powiedziałam i dopiero teraz zauważyłam mojego brata, siedzącego z otwartą buzią i patrzącego na mnie wzorkiem niedowierzania.
-Siostra! Co ty tutaj robisz?- mimo wszystko Arczi ogarnął się szybciutko ze swojego poprzedniego stanu i mocno mnie uściskał. 
-Przyjechałam Cię odwiedzić głupku- odpowiedziałam mu na ucho- Tęskniłam- dodałam.
-Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo- odparł chłopak i jeszcze mocniej mnie do siebie przytulił. 
Dopiero gdy się od siebie oderwaliśmy, spostrzegłam że wszyscy siatkarze, włącznie z ich żonami, sztabem szkoleniowym i medycznym  przyglądają się nam ze zdziwieniem.
-Panowie to moja siostra- krzyknął Artur
-I jednocześnie moja przyjaciółka- dodał Karol
Po tym całym teatrzyku usiedliśmy w końcu i zaczęliśmy jeść, co bardzo mnie ucieszyło, bo byłam nieźle głodna po podróży, w której zjadłam tylko żelki, kupione na stacji paliw.

  • Perspektywa Moniki
Po zaledwie piętnastu minutach Wlazły przywiózł swoją pociechę, razem z Arka ubraniami, w razie gdyby się ubrudził. Udało mi się go dopiero pozbyć, gdy upewnił się po raz setny, że dam sobie radę, a jak coś będzie nie tak to będę dzwonić. Zadowolona, że w końcu Mariusz poszedł wróciłam do salonu, gdzie siedział Arek i oglądał grzecznie bajki. 
-To na co masz ochotę? Może pójdziemy na spacer i lody?- zapytałam najmilej jak umiałam, w końcu pierwsze wrażenie jest najważniejsze.
-Może być- odpowiedział mały, po czym ruszył do przedpokoju i ubrał buty.
Przechodząc uliczkami parku zorientowałam się, że coś zgubiłam. Zajrzałam najpierw do torebki, potem do kieszeni, w których niczego nie brakowało. Przysiadłam na ławce i rozejrzałam się dookoła. Dopiero po kilku minutach zerwałam się z miejsca, bo zdałam sobie sprawę, że zgubiłam Arka... Nie miałam żadnego pojęcia, kiedy znikł mi z oczu, kiedy i gdzie poszedł. Byłam zrozpaczona.. Zgubiłam dziecko Wlazłemu, przecież on mnie zabije, albo zabije, wskrzesi i jeszcze raz zabije. Miałam tylko przypilnować dziecko, przecież to nie jest bardzo trudne zadanie, ale jak dla mnie widocznie tak...
Zdezorientowana gdzie zacząć poszukiwania, biegałam po całym parku i pytałam ludzi czy przypadkiem nie widzieli gdzieś małego blondynka, ale nikt niestety Arka nie zauważył. Dopiero po chwili przypomniało mi się, że ostatnio widziałam go w lodziarni,  do której wstąpiliśmy po drodze. Pędem pobiegłam tam i zastałam siedzącego przy jednym ze stolików i zajadającego się lodem w najlepsze Arka, nie no trzymajcie mnie...
-Ciociu zapomniałaś o mnie, dlatego postanowiłem poczekać- powiedział Arek po czym się do mnie przytulił- Trochę się bałem, dobrze że już jesteś- dodał.
-Przepraszam kochanie- odwzajemniłam uścisk, a ulga spłynęła po całym moim ciele, nawet nie wyobrażam sobie co by się działo, jakbym go nie znalazła... 
  • Perspektywa Sary
 Po obiedzie cała grupa ruszyła do mojego pokoju, by mnie lepiej poznać... Zaczęło się od milonów pytań, a skończyło na wspólnym oglądaniu filmu. W międzyczasie pogadałam sobie jeszcze z partnerkami chłopaków i umówiłam na wspólne zakupy z Olą Nowakowską i Moniką Drzyzgą. Potem wszyscy ruszyliśmy w stronę hali, bo chłopcy mięli trening... A my- kobiety jako wierne kibicki usiadłyśmy sobie wygodnie koło boiska i dopingowałyśmy chłopaków klaszcząc po każdym skończonym ataku, czy świetnej zagrywce. Udaliśmy się jeszcze na kolacje, a potem na odwiedziny do pokoju Kłosa i Buszka, w którym graliśmy w butelkę. Ostatecznie ja spasowałam gdy kolej wypadła na Nowakowskiego, siedzącego w samych bokserkach. Byłam tak zmęczona, że nawet nie zmyłam makijażu, tylko udałam się wprost na łóżko i padłam natychmiast zasypiając.



************
Witam wszystkich w 17 rozdziale! Zmusiłam się i coś napisałam, mam nadzieję, że sie podoba i zachęcam do zostawiania komentarzy! Zapraszam na 18 rozdział, ale ostrzegam, że nie pojawi się on prędko, bo ferie zaczynam dopiero 13 lutego, czyli na samym końcu... Pozdrawiam!