- Perspektywa Sary
- Perspektywa Moniki
-Gotowa na podbój Stanów? Dawaj walizkę i ruszamy!- powiedział Andrzej
-Aleś się wystroił.. Myślałam, że lecimy do USA, a nie na Hawaje- uśmiechnęłam się na widok niebieskiej koszuli w hawajskie kwiaty, którą miał na sobie mój przyjaciel.
-Jak chcesz to możemy skoczyć też na Hawaje, ale wtedy to już tylko we dwoje maleńka- zaśmiał się siatkarz, po czym skradł mi buziaka, a ja przybrałam kolor buraka na twarzy- No już się tak nie rumień, wiem że to z mojego powodu- kurde zauważył cwaniak.
-Chciałbyś kochaniutki- odpowiedziałam po czym podałam mu moją walizkę, aby zaniósł do swojego samochodu.
-Co ty tam spakowałaś? Kamienie?- spytał przerażony
-Tak, żeby mieć czym w Ciebie rzucić jak mnie zdenerwujesz- zaśmiałam się
- Perspektywa Sary
- Perspektywa Moniki
-Na pewno wszystko dobrze? Nie chcę, żebyś przez cały lot gorzej się czuła, bo trochę w tym samolocie spędzimy czasu- powiedział środkowy
-Już jest ok, za chwilę wezmę jakąś tabletkę i na pewno przejdzie- odpowiedziałam
I w tej właśnie chwili poczułam, że koniecznie muszę znaleźć się w łazience i na szczęście zdążyłam dobiec do samolotowej toalety... Zwróciłam dokładnie całe moje śniadanie i zanosiło się, że to nie koniec. W pewnej chwili poczułam jak ktoś złapał końce moich włosów i uniósł je w górę. Nawet nie patrzyłam na tą osobę, bo byłam pewna, że to Andrzej, który po całej tej akcji pomógł mi przemyć twarz i wrócić na miejsce siedzące. Nic więcej z tego lotu nie pamiętam, bo jak tylko znów usiadłam środkowy mocno mnie przytulił, a ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową i zwyczajnie zasnęłam.
- Perspektywa Sary
-Chyba już tu zginę- powiedziałam sama do siebie
Nagle usłyszałam szum liści, który nieźle mnie przestraszył. Ktoś szedł w moją stronę. Schowałam się za ławką, bo zwyczajnie nie wiedziałam czy jest to któryś z chłopaków czy może jakiś dzik czy łoś. W duchu modliłam się, żeby to był któryś z chłopaków... Czułam, że postać zbliżała się coraz bliżej i bliżej. Nerwowo zaczęłam stukać paznokciami o ziemie. W pewnej chwili ogromna gałąź sosny odsunęła się i zza niej wyszedł nie kto inny jak Kłos.
-Boże Karol znalazłeś mnie!- krzyknęłam i wręcz rzuciłam się na chłopaka.
-Jezu Sara cały ośrodek Cię szuka już od rana.. zwariowałaś co ci odbiło, żeby samej chodzić po lesie?- słychać było w jego głosie nutkę zdenerwowania i zestresowania.
-Przepraszam- a ja się zwyczajnie rozryczałam, jak zwykle- Chciałam tylko się przejść- dodałam ze łzami w oczach
-Już dobrze, po prostu się o Ciebie bałem- na szczęście chłopak szybko się uśmiechnął i przytulił mnie- Chodź wracamy!
Gdy tylko dotarliśmy do ośrodka udaliśmy się na stołówkę, bo już myślałam, że umrę z głodu. Oczywiście dostałam jeszcze na koniec pogadankę od chłopaków, Stephana i oczywiście Artura o tym jak było to nieodpowiedzialne i niebezpieczne. Miałam wrażenie, że od teraz jak tylko ich spotkam, będą mi to wypominać do końca życia... Pogadałam jeszcze z nimi chwilkę, po czym szybko zamknęłam się w swoim pokoju. Zdążyłam się tylko umyć, bo ze zmęczenia usypiałam na stojąco. A gdy tylko położyłam głowę na poduszce od razu zasnęłam. Byłam naprawdę bardzo zmęczona.
- Perspektywa Moniki
-Mamy w pokoju tylko jedno łóżko i to małżeńskie- powiedział na spokojnie, po czym zaczął się drapać po karku
-Jak to?- krzyknęłam prawie przerażona, nie myślałam że przyjdzie nam spać razem już na pierwszych wspólnych wakacjach..
-Cóż... To jak to rozwiążemy?- siatkarz oparł się o umywalkę w łazience, w której właśnie staliśmy.
-Wyznaczymy linie po środku łóżka i połowa jest twoja, a połowa moja. A jak tylko któreś ją przekroczy za karę idzie spać na tę małą kanapę w salonie- powiedziałam już nieco spokojniej- Umowa stoi?
-Stoi- odparł pewnie siatkarz
Jako, że nie przywykliśmy jeszcze do zmiany czasu, jakoś godzinę później skrupulatnie wyznaczyliśmy moim paskiem od spodni linię po środku łóżka i położyliśmy uważając, aby jej na pewno nie przekroczyć.. A kiedy byłam pewna, że Andrzej już śpi i ja udałam się w krainę Morfeusza, bo jak na jeden dzień miałam dość wrażeń..
**************
WRACAM. POWOLI, ALE WRACAM. Nie ukrywam, że rozdział na górze jest według mnie mocno średni, ale po takiej przerwie ciężko jest napisać cokolwiek... Pisałam go przez cały sierpień i trochę się namęczyłam, ale mam nadzieję że było warto.. Mam jeszcze jedną malutką prośbę, proszę aby Ci którzy tu pozostali napisali choćby jeden króciutki komentarz, bo chcę wiedzieć, czy jest w ogóle jeszcze choćby jedna osoba, która czyta te wymyślone bzdury i ma z tego taka samą radochę jak ja kiedy czytam inne blogi...
Nie wiem kiedy dodam następny rozdział, bo najpierw trzeba go napisać, ale mam nadzieję, ze uda się to w ciągu najbliższych 2 tygodni...
DZIĘKUJĘ, JEŻELI JESZCZE TU JESTEŚCIE! BUZIAKI I OGROMNY SZACUN DLA WAS!
Muszę przyznać, że mam sporo do nadrobienia, ale to uczynię. Weszłam tutaj z ciekawości i mile się zaskoczyłam. Rozdział jak na tak długą przerwę na prawdę dobry. Mam nadzieję, że dostaniesz natchnienia i te rozdziały będą pisały się same. Weny, kochana <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :*
Dziękuje bardzo i za komentarz i za wene!
UsuńBuziaki <3
Kocham, kocham i jeszcze raz kocham! Mam wiele do nadrobienia, ale spokojnie rozdziały czyta się szybko, więc coś czuję, że w mgnieniu oka nadrobię zaległości. Rozdział świetny, podoba mi się i muszę przyznać, że po tak długiej przerwie wykonałaś ogromną robotę! Życzę weny i jak największej ilości rozdziałów i czytających bloga! <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :* <3
JEZU! PIEKNIE DZIĘKUJĘ! BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE SIĘ SPODOBAŁO! ❤😚
UsuńNa pewno wpadnę tez do Ciebie!
Buziaki 😙